niedziela, 20 października 2013


Tkwię wciąż w barwach narodowych :-)))

Dziś mam dla Was lizaczki ...



zapraszam więc do 



sobota, 12 października 2013

Parę dni temu odeszła kolejna
osoba, która bez wątpienia odegrała 
w moim życiu nie małą rolę.
Z czystym sumieniem mogę napisać,
że to właśnie od jej twórczości
zaczęła się moja wielka przygoda z książkami.
Nie będę się tutaj rozpisywać
o fenomenie twórczości Joanny Chmielewskiej 
bo bez wątpienia
fenomenalna była.
Pamiętam, hm to już chyba kilka
jak nie kilkanaście lat temu,
siedziałam na przystanku autobusowym.
Bardzo lubię obserwować ludzi,
więc przemierzając wzrokiem 
po nich moją uwagę przykuła kobieta,
która stojąc czytała książkę.
Nic nadzwyczajnego prawda, ale ona non stop się uśmiechała,
ba czasami nawet wybuchała krótkim śmiechem.
Nie widziałam wówczas co czyta, ale
pomyślałam wtedy, pamiętam to jak dziś, to musi być Chmielewska.
Nie pomyliłam się, to był Krokodyl z kraju Karoliny.
Ja czytając po raz nie wiadomo który 
Wszystko czerwone zachowuje się podobnie, jak nie lepiej.
Mój mąż chodzi koło mnie i puka się w głowę a ja ...
... ja mam głupawkę.
Uwielbiam tą książkę i polecam na poprawę humoru.
Tę i każdą inną.
Kiedyś natknęłam się w telewizji na wywiad
z Panią Joanną.
Pokochałam ją wówczas jeszcze mocniej.
Osobowość nietuzinkowa bez dwóch zdań.
Ale zdałam sobie również wtedy sprawę z tego, że jej osoba
w książkach to nie wizerunek, jakaś kreacja.
Taka naprawdę jest Joanna Chmielewska.
Pełna humoru i dystansu do siebie i życia i prawdziwa,
niesamowicie prawdziwa ....




Pani Joanno ... dziękuję ... za miłość do książek przede wszystkim ...


piątek, 11 października 2013



był solo
są w grupie :-)))



dostępne w pracowni której nie ma (klik) rzecz jasna

zapraszam 

niedziela, 6 października 2013


Sezon na grzyby trwa
więc można by rzec, że wreszcie
jestem na czasie :-)))

Zaczął się też inny sezon ... niestety
na choróbska.
Ja właśnie zaliczyłam jeden z nich.
Piątek był najgorszy.
Począwszy od koniuszków palców,
poprzez skórę,
na cebulkach włosów skończywszy ...
... wszystko bolało.
Nie mogłam stać, leżeć, siedzieć, chodzić.
Nic nie mogłam poza wyciem.
I wyłam momentami ...

Dziś już jest lepiej.
Znacznie, ale słaba jestem niemiłosiernie.
Każdy nawet najmniejszy ruch 
wymaga ode mnie nie lada wyczynu
a po nim czuję się
jakbym Mont Everest zdobyła.