
Zdjęcie hiacyntu zamieszczone przez Keri urzekło mnie.
Preferuję rośliny ozdobne z liści, tym bardziej byłam zaskoczona swoją reakcją. No ale takiemu kwiatu trudno się oprzeć.
Będąc w sobotę na zakupach w osiedlowym sklepie postanowiłam wstąpić do kwiaciarni, również osiedlowej, wyłącznie, by sprawdzić czy są.
Te hiacynty oczywiście.
Bardzo lubię klimat kwiaciarni, z kwiatami, bibelotami, ceramicznymi doniczkami i tym specyficznym zapachem - kwiatów, świec i czasem kadzidełka. Uhm ...
No więc stanęłam najpierw przed drzwiami kwiaciarni i jak wariatka przez dłuższą chwilę wmawiałam sobie, że ja tylko tak, przyszłam popatrzeć.
No i trafiła mnie strzała amora jak tylko je zobaczyłam. Były trzy : dwa fioletowe i jeden różowy.
Wybrałam różowego. Długo się ociągałam, a to oglądając inne kwiaty, a to rozmawiając z kobieciną ale w głębi serca i tak wiedziałam, że bez hiacyntu nie wyjdę.
No i nie wyszłam.
Wybrałam różowego. Jest piękny. Ale nie wyobrażacie sobie jaki cudny roztacza wokół siebie zapach. I jaki intensywny.
Umieściłam go na parapecie w salonie (zwykle mówię duży pokój ale salon jakoś ładniej brzmi).
Tuż obok stoi komputer. Usiadłam wczoraj przy komputerze i poczułam tą cudną woń. Ponieważ miałam akurat zasłoniętą roletę w pierwszej chwili nie przyszło mi do głowy co tak pachnie.
Po chwili uniosłam roletę i zobaczyłam to CUDO.
I wiem, że po ten fioletowy też się udam. Mam nadzieję, że nikt mnie jeszcze nie ubiegł i ten fioletowy wciąż tam na mnie czeka ...
I brakuje mu jeszcze pięknej osłonki - o nią też muszę się koniecznie szybko postarać.