wtorek, 30 marca 2010

♥ BUKSZPANOWO - KLAMERKOWO ♥


Jestem ... czuję się całkiem nieźle ....
Psychicznie ...
Aczkolwiek sprzątanie przedświąteczne,
w tym mycie okien rzecz jasna
okupuję właśnie przeziębieniem.
Nie tyle samo przeziębienie jest okropne
co ogromne osłabienie mu towarzyszące.
Ruch ręką wywołuje u mnie
dosłownie siódme poty.
Snuję się więc po mieszkaniu, tyle dobrze, że już
posprzątanym, jak zjawa jakaś
sama nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Nicnierobienie to nuda przeokropna
a na robienie czegokolwiek siły brak.
W takim letargu więc trwam.
Co jakiś czas zwalam
(inaczej się tego nazwać nie da) swe ciało z łóżka
zaglądam do Was Kochane,
podglądam i zazdroszczę - takie macie wspaniałe
dekoracje świąteczne.

A u mnie klamerki tylko ...

Klamerki wszelakie uwielbiam,
co rusz je wynajduję.
To tu to tam ... gdzie się da.
Zagościły więc u mnie,
wyszperane całkiem niedawno,
w kuchni ...


Nie powiem, że wracam do łoża bo przyznam szczerze,
że na samą myśl o leżeniu to kości
mnie bolą.
Posnuję się więc po mieszkaniu
i może coś zrobię wreszcie ...
... powiedzmy artystycznego.
Buziole Wam wszystkim przesyłam.
Takie wirtualne mogę bo nie zarażę ...

poniedziałek, 22 marca 2010

♥ FASCYNACJA KRÓLEWNĄ ŚNIEŻKĄ ♥


To niewątpliwie wielka idolka mojej córy.
Piękna bajka Walta Disneya obejrzana mnóstwo razy.
Na pytanie "- kim będziesz na balu?"
odpowiedź mogła być i była tylko jedna.
Oczekiwanie na sukienkę pozostawiłam w tajemnicy.
Kiedy dotarła ... no właśnie ...
Takich oczu mojej córuni nie widziałam nigdy.
Pełne zachwytu, niedowierzania i radości.
Kiedy ją założyła ... dopiero zaczął się spektakl.
Mówiła jak ona, kłaniała się jak ona, dygała jak ona ...
Unosząc suknię do góry bez wątpienia czuła się jak ona.
Noc pozostawała pod znakiem zapytania ...
bo moja królewna śnieżka ...
sukni zdjąć nie chciała.
Po wielu prośbach udało się aczkolwiek
suknia wisiała na wieszaczku tuż obok łóżeczka,
dosłownie na wyciągnięcie rączki.


czwartek, 18 marca 2010

♥ PISANKI - WYKLEJANKI ♥


Zabawa stara jak świat.
Bibuła, klej i hulaj dusza.
Tak właśnie wczoraj z dziećmi hulaliśmy.
Zajęcie niesamowicie wyrabia cierpliwość.
Zwłaszcza jak przy stole zasiądą dwie małe gaduły.



Te powyżej to małe dzieła sztuki mojej
czteroletniej córy.



To dzieło syna.
Na drugą pisankę nie starczyło mu niestety cierpliwości.
A szkoda bo piękna jest.



To moje dwie pisanki.
Przyznać muszę, że dzieci pobiły mnie na głowę.



Przypięte klamerkami do sznurka tworzą
niebanalną dekorację i wywołują
uśmiech na twarzy
dumnej mamy.

poniedziałek, 15 marca 2010

♥ KURKI ♥


Przyznam, że czułam się dość zabawnie
wieszając je w sobotę na brzozowych
gałązkach, które pięknie zakwitły.



Za oknem bowiem w tym czasie szalała ...
... śnieżyca.
Tak, tak ... u mnie zima wciąż nie odpuszcza.
Kilka dni sypało non stop.


Czyżby szykowały nam się białe
Święta Wielkanocne ????
Tfu, tfu, tfu ....
Nie było tego pytania ...
Jednak wszelakie zaklęcia cóś nie pomagają ...


piątek, 12 marca 2010

♥ KICAJE ♥


Pani psycholog radziła mi bym zajęła się czynnościami,
które sprawiają mi największą przyjemność.


Szycie niewątpliwie do nich należy ...
... ale przyznać muszę, że niełatwo
było mi chwycić za igłę.


Sięgałam po tkaniny i ...
... odkładałam na miejsce.
Sięgałam i odkładałam ...


Przemogłam się i w efekcie powstały kicaje ...
Forma najprostsza z możliwych.

Jeśli ktoś miałby ochotę na któregoś z nich
serdecznie zapraszam.
Wystarczy mail...

środa, 10 marca 2010

PIERWSZA TERAPIA ZA MNĄ


Zanim o niej napiszę chciałabym Wam
z całego serca podziękować za wszystkie otrzymane
od Was komentarze i maile.
Za każdą wyciągniętą do mnie pomocną dłoń ...
Każdy komentarz i każdego maila
czytałam wielokrotnie ...
... ze łzami w oczach ...
... takimi pozytywnymi łzami ...
Dałyście mi siłę i wiarę,
których mi brakowało.
Uświadomiłyście również jak szeroki jest to problem
i jak wiele z nas dotyka.
Zupełnie nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Czułam się osamotniona a rzeczywistość okazała
się zupełnie inna.
Przykra rzeczywistość ...
Jeszcze raz bardzo dziękuję, czuję się zobowiązana
i nie wiem czy zdołam się kiedykolwiek
za okazaną mi dobroć odwdzięczyć.
To niezwykle budujące jak wiele
wspaniałych ludzi jest wokół ...


Wracając do terapii ...
Wyszłam z niej bardzo zadowolona i o niebo spokojniejsza.
Pani psycholog w niezwykle prosty sposób uświadomiła
mi co się ze mną dzieje i dlaczego.
Diagnoza brzmiała : nerwica lękowa ...
co niejednokrotnie sugerowałyście w mailach.
Granica pomiędzy depresją a nerwicą lękową jest
bardzo płynna i niejednokrotnie trudna do ustalenia
to jednak stan w jakim się znalazłam
depresją nie jest.
Zamknięcie się w czterech ścianach o czym pisałam
niewątpliwie był cegiełką dołożoną przeze mnie
ale niewątpliwie nie to jest powodem mojego stanu.
Każdy z nas powinien mieć odskocznię ...
Zwykle praca jest odskocznią od domu a dom od pracy
a po drodze kilka innych rzeczy które taką
odskocznią mogą być.
Ja tej odskoczni nie miałam i to był niewątpliwie
mój błąd ale jak się okazało nie ten najgorszy.
Cały problem u mnie polega na tłumieniu
w sobie emocji.
Zawsze byłam osobą zamkniętą w sobie.
A jakże po nagromadzeniu w sobie ładunku emocjonalnego
wybuchałam jak każdy ...
ale zdecydowanie za rzadko.
Emocji trzeba się pozbywać systematycznie.
Ja tego nie potrafię i tego z pewnością
będę musiała się nauczyć.
Stany lękowe to właśnie nic innego
jak forma wyrzucenia z siebie
emocji ... tyle, że już przeze mnie niekontrolowana.
Nie potrafiłam sama tego robić systematycznie
więc organizm sam zdecydował za mnie
i utorował sobie taką drogę a nie inną.
Terapia ma pomóc mi w zatarciu tych ścieżek.
Ostatnie słowa Pani psycholog, które tak bardzo mnie umocniły
a które przecież są takie oczywiste to :
" Ataki mają swój początek ...
ale mają także swój koniec.
Dopóki nie nauczę się nad nimi panować
muszę starać się je przetrwać w najdogodniejszy
dla siebie sposób i nie bać się ich bo one miną
i są do przetrwania"
Ja zwykle siadam skulona na podłodze
bo wiem, że z niej już niżej nie spadnę.
Wiele pracy przede mną ...
ale podejmę do wyzwanie ...


poniedziałek, 8 marca 2010

DEPRESJA


... to ona jest powodem mojego blogowego milczenia ...
... poznaję jej gorzki smak ...

Wszystko zaczęło się ponad rok temu ...
Pewnego dnia poczułam, że trzęsę się w środku jak galareta
a serce bije szybko, zdecydowanie za szybko ...
Przerażenie, strach w oczach ...
Dziś z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że
ówczesny strach był niczym w porównaniu z dzisiejszym ...
Lekarz rodzinny, badania ... nic.
Przeszło ... po miesiącu może dwóch ...
nawet nie wiedziałam kiedy.
Ale nie wiedziałam też wówczas, że wróci ...
Wróciło po pół roku ... tyle że ze zdwojoną siłą i znienacka.
Jak dziś pamiętam robiłam kawę i nagle poczułam,
jak nogi robią mi się jak z waty i że po prostu mnie nie utrzymają ...
Biegiem do łóżka ...
Nie mogłam dojść do siebie przeszło dwie godziny.
Wierzcie mi - miałam wrażenie że to już koniec.
Od tego momentu "idylla" trwa ...
Raz dobrze, raz źle ...
Nigdy nie wiem kiedy zaatakuje ...
Doszły stany lękowe.
Bałam się wyjść z domu, ze sklepu uciekałam dwukrotnie.
A co najgorsze sama wyszukiwałam sobie choroby.
Przerabiałam chyba wszystko ... nie wiedząc,
że tym samym sama siebie nakręcam ...
Brałam pod uwagę wszystko
tylko nie depresję ...
Mój mąż siłą wyciągał mnie z domu,
a ja szłam owszem ale kurczowo trzymając się jego ramienia
czy ściskając mu dłoń aż do bólu.
Nie mógł mnie zostawić na ułamek sekundy ...
Bałam się ...
Strach to okropne uczucie ...
Kilka dni temu stany lękowe stały się na tyle silne,
że bałam się zostać sama ze sobą ...
A po takich atakach niesamowite zmęczenie ...
Niemoc wręcz ...
Chcesz wstać z łóżka ... ale nie możesz ...
I płacz ...
Nigdy w życiu tyle nie płakałam ...
Ze strachu, z bezsilności, czasem bez powodu ...
Wtedy zdałam sobie sprawę,
że sama już nie jestem wstanie sobie pomóc.
Że to już ponad moje siły ...
Udałam się więc do specjalisty i dostałam lek antydepresyjny
a od tego wtorku zaczynam terapie z psychologiem.
Niezbyt komfortowe jest to, że
pomimo iż dziś czuję się dobrze wciąż czekam ...
Bo przecież w każdej chwili ... no właśnie ...
Tego czekania chciałabym pozbyć się przede wszystkim ...
i strachu ...
To okropne każdego dnia otwierać oczy ze strachem
i pierwsza myśl - czy będzie źle?
Do tego dochodzi całkowity brak chęci
do jakiegokolwiek działania.
Skąd się wzięła ?
Wiem doskonale ...
Zamknęłam się w czterech ścianach
a swoje wyjścia z domu ograniczyłam do minimum ...
do sklepu i z powrotem ... ot co ...
Niby nie wiele a jednak aż tak wiele ...
Cóż za paradoks ... dom, który jest moją ostoją
i w nim czuję się najbezpieczniej jednocześnie stał
się moim przekleństwem ...
No cóż Polak mądry po szkodzie ...
Wszystko mnie stresuje, a malutkie problemy
urastają do rangi olbrzymów ...


Moja rodzina jest cudowna, wspiera mnie niesamowicie,
dzięki niej czuję się znacznie lepiej i wiem,
że nie jestem sama ...

Dziś trudno mi uwierzyć, że to odejdzie ...
... tak na zawsze ...
Dziś mam wrażenie, że to na stałe wpisało się w mój życiorys ...

Przyznam szczerze, że nie sądziłam, iż
depresja to tak okrutna choroba a psychika ludzka
może wyczyniać z człowiekiem takie rzeczy ...

Pozdrawiam Was Kochane bardzo serdecznie ...