niedziela, 20 marca 2011

♥ RYCERZ BEZ ZBROJI ♥

Jak wspominałam zostałam wezwana do szkoły ...
Telefon odebrała moja mama i to co mi przekazała
mroziło krew w żyłach.
Mianowicie, że mój syn cytuję "od jakiegoś czasu katuje
kolegę z klasy".
Szłam do szkoły bardzo zdenerwowana ale jednocześnie
bardzo spokojna bo serce matki podpowiadało mi,
że to niemożliwe, że to nie mój syn.
Spotkałyśmy się w pokoju Pani psycholog ...
wychowawczyni chłopców, pani psycholog, chłopcy,
mama katowanego i ja.
I co się okazało ...
Chłopak jest w klasie pierwszy rok więc jest nowy.
Na samym początku parokrotnie widziałam mojego syna
z nowym i wszystko było ok.
Do czasu.
Okazało się, że nowy to straszny chwalipięta.
Chwali się ile to on nie zdobył medali w różnych dyscyplinach sportowych
między innymi w sztukach walki.
Po kilku tygodniach chłopcy mieli dość przechwałek nowego
kumpla i postanowili dać mu nauczkę.
Piszę chłopcy bo jak się okazało sprawa nie dotyczy wyłącznie
mojego syna.
I zaczęli mu robić różne psikusy w stylu :
chowanie plecaka, ciuchów i tym podobne.
Według mnie dla chłopców w wieku 11 lat takie przechwałki
to czysta prowokacja według pani psycholog
to forma wejścia młodego do nowej grupy.
Swoją drogą gdzie to katowanie ....
Mało tego nowy bo medalowiec między innymi ze sztuk walki, to dość często
prezentował swoje umiejętności i co ciekawe głównie na moim synu.
Pani psycholog stwierdziła, że po prostu chciał pokazać
co potrafi by go zaakceptowali w grupie.
Ok.
Mój syn dzielnie znosił zaczepki do czasu.
Bo jak się okazało nowy jest też bardzo mocny w gębie.
Tekst : "Twoja mama to kopara a ojciec ją odpala" mój syn
jeszcze zniósł. Ale nazwanie mnie k ...wą już nie.
I spuścił łomot nowemu.
Biorąc pod uwagę fakt, że mój syn to raczej z tych delikatnych jest
i unika rękoczynów łomot był raczej nie duży.
Ale nowy popłakał się i poleciał do mamy na skargę.
I gdzie te jego wyuczone chwyty pytam ???
Co mnie przeraziło w tym wszystkim to to, że
kiedy mój syn powiedział dlaczego doszło do bójki czyli zacytował
słowa nowego to one jakby odbiły się od ścian w pokoju.
Ok nieładne to było z jego strony stwierdzono ale najważniejszy był
łomot mu spuszczony.
Mój syn bardzo mi zaimponował w czasie tej wizyty, odpowiadał rzeczowo, tak zrobiłem
to i to, czy nie, tego nie zrobiłem a nowy ...
a nowy się popłakał.
I nowy jest nowy a mój syn ...
ma miesiąc na poprawę i będzie pod baczną uwagą nauczycieli,
straszony jest kuratorem, wreszcie został nazwany przez
swoją wychowawczynię bandytą ...
Słusznie ? Według mnie nie i moim zdaniem to nowy
zasługuje na baczną obserwację .
To ewidentny prowokator który później zgrywa
aniołka i poszkodowanego.
Rozmawiałam z synem i choć wiem, że w jego wieku
nie reagowanie na zaczepki w stylu nowego mogą być odebrane
wśród kumpli jako oznaka słabości prosiłam go by tak robił, by
nie reagował wyjaśniając mu, że w tej sytuacji
niereagowanie nie jest oznaką słabości ale mądrości.
Mam nadzieję, że da sobie radę.
Sytuacja jest trudna bo mnie też wychowano tak,
że za obraźliwe słowa w stosunku do mojej rodziny no ... dałabym w mordę
a ja w chwili obecnej muszę powstrzymywać syna by tego nie robił,
gdyż jego sytuacja w szkole nie jest w chwili obecnej najlepsza.

No cóż zobaczymy co będzie dalej ...


16 komentarzy:

Sempeanka pisze...

uuuuuuuu, ale historia... tak jak wspomniałam na szkolne klimaty jestem uczulona. Myślałam że szkoła przez 30 lat uległa jakimś zmianom, ale poza wyparciem języka rosyjskiego językiem angielskim, nie widzę żadnych zmian na lepsze.
Dziwnym trafem oceniane są zawsze same efekty, a nie ich źródło prawda ? Mój syn jest dopiero w drugiej klasie, ale takich historyjek znam już kilka i z jego klasy i ze starszej, w tym jedną która skończyła się spektakularnym rękoczynem. Co ciekawe napiętnowane są tylko te ostateczne rękoczyny, albo w wersji łagodniejszej przeszkadzanie na lekcji, a nie ci którzy to sprowokowali. Burę zbiera po równo i ten co biega po klasie próbując odebrać swoje rzeczy jak i ten co mu je zabrał uznając to za świetny dowcip.
Współczuję przeżyć... fajnego masz syna. Mam nadzieję, że mój syn też się wreszcie nauczy jak radzić sobie z cwaniakami i chwalipiętami. Żeby było jasne - nie popieram szkolnych bójek, ale szkoła idzie na OGROMNĄ ŁĄTWIZNĘ dostrzegając wyłącznie przemoc fizyczną, a uparcie ignorując przemoc psychiczną, uznając ją za tzw. uspołecznianie dzieci i młodzieży. Żałosne prawda ?

Myszka pisze...

No to szkoła się nie popisała! Chcą wspaniałomyślnie chronić nowego a o swojego już nie dbają - nie ładnie.
Ale za to wielkie brawa dla Twojego Rycerza!

Anna pisze...

Kasiu :))
dzielnego masz Syna :)) możesz być dumna :))

troszkę (a w zasadzie bardzo) zaintrygowała mnie postawa wychowawczyni i pedagoga - ten brak reakcji na obraźliwe słowa.... tak sobie myślę, że często na dzieci patrzy się prze pryzmat kim są rodzice (nie, że uważam Was za kogoś mało ważnego!!) ale nowy to może być np. chrześniak dyrektorki lub jakiś inny pociotek i stąd to "cackanie" się nim... nie, ja tego nie pochwalam, a nawet bardzo mnie to bulwersuje i przeraża!! bo jaki dajemy przykład na przyszłość??? "nazwisko" pozwala na wszystko???

bozenas pisze...

12 lat temu miałam taką samą sytuację,tylko że ona dotyczyła mojej młodszej córki.Pobiła nową koleżankę z klasy za mniej więcej takie same słowa.A jeszcze bardziej za metodę jej poczęcia.Nie będę tego przytaczała bo to same wulgaryzmy.I tak samo zostałam wezwana do szkoły,straszona policją itp:)ale ja się nie dałam zastraszyc,stanęłam twardo za moją córką.To moje dziecko i potrzebowało mnie najbardziej na świecie wtedy.Panie najpierw napuszone i startujące do mnie z pozycji ciała pedagogicznego widząc że jestem twarda i żądam od nich "wysiłku"i włożenia trochę pracy z dziecmi upuszczały powoli swój "balonik".Bo ja twardo zażądałam włączenia do pracy pedagoga szkolnego,a to już było ponad ich siły,bo trzeba by było zacząc pracę z dziecmi i nie było by czasu na kawusię:)))Jedno co Ci powiem-nigdy nie stawaj przeciwko swojemu dziecku.Broń go z całych sił,jak matka lwica,a wierz mi zaprocentuje w przyszłości.Moje córki pokończyły szkoły,studia.A młodsza która tak nawiasem mówiąc była dobrą "aparatką"niedawno powiedziała mi ,że gdyby nie ja i moja walka o nią nie doszła by do tego co ma(ma własną działalnośc) i że zawsze czuła że jest kochana.A ja zawsze miałam w pamięci cytat z muru"człowiek rodzi się zdolny,a potem idzie do szkoły"pozdrawiam:)trzymaj się i nie daj zrobic swojemu dziecku krzywdy przez niedouczonych pedagogów:)

monique pisze...

nio ja to jestem załamana jak czytam takie opowieści bo moja starsza gwiazdka idzie od września do szkoły !! mnie już brzuch boli na samą myśl tym bardziej, że w szkole kiedyś pracowałam :) nie dajcie się !!! miłej niedzieli :)))

MonDu pisze...

a nie próbowałaś postraszyć nowego? To też dobra metoda. Gdy moja córka była ustawiana przez jedna mądralę i stawiana przez nią do kąta, o czym dowiedzieliśmy się przypadkiem dość późno, to nie rozmawialiśmy z nauczycielem, ani z rodzicami tej dziewczynki (pierwsza klasa podstawówki), tylko właśnie bezpośrednio z nią. Maż jej nawrzucał, że jeśli jeszcze raz chociażby dotknie Maję to będzie miała do czynienia z nim i zaczepki skończyły się natychmiast.

I coś jest chyba na rzeczy, że nauczyciel i pedagog bronią nowego. Nie było przy tej rozmowie tej drugiej strony, tzn. nowego z rodzicami? to dziwne. Ciekawi mnie co by oni powiedzieli na zachowanie syna, ale jeśli nowy używa takich wyrażeń w stosunku do innych osób to znaczy, że w jego domu rodzinnym tak się rozmawia i nie wiem czy rozmowa z nimi coś by dała. Pozdrawiam i życzę powodzenia.

coco.nut pisze...

pani pedagog się nie popisała niestety :(

mogę ci jedynie doradzić, by chłopcy spotkali się poza szkołą - jakiś wspólny wypad rowerowy, na basen, gra w piłkę, zabawa klockami? nowemu faktycznie może być ciężko wejść w nowe środowisko, a jak się z kimś zaprzyjaźni i pozna "pozalekcyjnie" to może się uspokoi, a i twojemu synowi będzie łatwiej. pierwszy konflikt mają za sobą, to u chłopców dobrze wróży na przyszłość, poza tym twój jest akurat górą ;) szkoda, ze szkoła nie stanęła na wysokości zadania, muszę powiedzieć, że mam szczęście i w "naszej" jest inaczej...

lejdik pisze...

Kasandro niestety miałam podobne doświadczenie, mój syn też jest z tych, którzy "nie wadzą nikomu' ale w kaszę dmuchać sobie nie pozwolą. Moje wnioski- ciało pedagogiczne woli 'obserwować' znanego już ucznia, tak jest dla nich wygodniej, po prostu. Przeszłam tez taką akcję w szkole w gimnazjum dokładnie, a dzisiaj mam dziecko w liceum i jedno Ci powiem, dzieci wychowujmy tak jak nam serce matki podpowiada. Facet ma nieć honor i musi walczyć o dobre imię rodziny;))
Słowa wychowawczyni o bandycie potraktowałabym bardzo poważnie i nie pozwoliła dziecka szkalować. Co to za przykład od osoby dorosłej i doświadczonej???Żaden.Wiadomo, że nie popieramy rozwiązań siłowych, ale...pewne sprawy i konflikty w grupie rówieśniczej powinny być umiejętnie rozwiązywane, jeśli nie przez samych zainteresowanych to przez pedagogów, a nie hipokrytów starających się wykazać czymkolwiek, żeby tylko nazywało się, że szkoła zareagowała na przemoc.
Fajny chłopak z tego synka Twojego, ma jaja;))) i umie walczyć o swoją rodzinę- pełen sukces moja droga!:)))

Marietta pisze...

Co za głupie baby! Niby dorosłe, a rozumu za grosz. To smutne, że wygrywa konformizm. Paniom nie chciało się dojść do przyczyny, tylko postanowiły ukarać chłopca, bo to nie wymaga wysiłku. A nazywanie dziecka bandytą i straszenie policją to gruba przesada.
Gratuluję syna. Na pewno wyrośnie na wspaniałego mężczyznę.

Anonimowy pisze...

Twój syn stanął na wysokości zadania i możesz być dumna.Nikt nie popiera przemocy,ani fizycznej ani tym bardziej psychicznej,która moim zdaniem jest o wiele bardziej niebezpieczna,a coraz częściej się zdarza.Twój syn stanął w słusznej i bardzo ważnej sprawie-chronił godność Twoją i całej rodziny .Przecież to wspaniały młody człowiek,który kiedyś będzie chronił swoją rodzinę.Zawsze powtarzam mojej Julce-nigdy masz nie zaczynać jakichkolwiek awantur ale jak cię"biją" to masz się bronić.Mam to szczęście że mieszkam w małej miejscowości,a Julka ma bardzo mądrą panią,która zawsze wysłuchuje obu stron i bardzo fajnie rozwiązują całą klasą swoje "małe wielkie" problemy.Po prostu jej się chce.I w klasie też mają nowego.Okazuje się ,że sobie cała klasa świetnie radzi.A Twój syn wyrośnie na SUPER FACETA,a jego kolega niekoniecznie...Powodzenia i nie masz się co bać o jego przyszłość.

Boża Siłaczka pisze...

Bo jak ktoś nie ma serca do swojej pracy nie powinien jej wykonywać.Ja kiedyś chciałam uczyć,ale po praktykach i stażu,zmieniłam zdanie.Smutne było dla mnie to,że nauczyciele którzy starali się cos zmienić,zaangażować byli tłumieni przez dyrekcję.(bo jak się za bardzo wybijasz,to też nie dobrze) A że dużo rodziców sponsorowało szkołę,to już od takiego dziecka nie można było wiele wymagać,za to wiele było mu wolno.Przykre to,moje marzenie nauki w szkole prysło jak bańka mydlana.I pedagodzy choć bardzo chcieli ,oduszczali i przychodzili tylko odbębnić swoje godziny pracy.
Trochę nie na temat,ale z innego punktu widzenia,bo takie przypadki też są.Moim zdaniem kontakt kadry nauczycielskiej i wspólny front z rodzicami to podstawa.I my jako rodzice też nie możemy traktować nauczycieli z góry jak wrogów,bo to że stajemy murem za dzieckiem ok,ale przez takie podejście również dzieciaki nie mają szacunku do nauczycieli.I nigdy nie będzie wspólnego porozumienia i wspólnego rozwiązywania problemów.Każda ze stron powinna szanować zdanie drugiej,oczywiście kiedy nie obraża imienia i nie przykleja etykietek w stylu:bandyta! Bo to już karygodne!! Wspólne rozwiazywanie problemów.I pani psycholog jeśli trafnie oceniła nowego,że próbuje wejść jakoś do grupy i sie przypodobać,powinna spędzić z nim trochę godzin,aby pokazać mu inne sposoby na taką adaptację.w dzisiejszych czasach,rodzice nie radzą sobie z emocjami,a co dopiero dzieci,więcej pogadanek na lekcjach wychowawczych z dobrym psychologiem może by coś zmieniło.Taki jeszcze mały przykład.Pracując w przedszkolu,spotykałam się już z dziećmi które sprawiały problemy,ale rodzice nie chcieli tego widzieć,bo byli zbyt zapatrzeni i inaczej odbierali problem.My jako,że trafiłam na super kadrę,której zależało na dzieciach,próbowałyśmy rozwiązać te problemy,wspólnie pracowałyśmy nad tym,czytałyśmy,doszkalałyśmy się w trudnych tematach,ponieważ psychologa nie było.Sugerowałyśmy rodzicom aby wybrało sie z dzieckiem do psychologa.A rodzice nie chcieli o tym słyszeć i byli oburzeni wręcz,chodzili do dyrekcji,z pretensjami-co my się jego dziecka czepiamy.Jednak po jakimś czasie przychodzili,przepraszali i dziękowali,bo dobry psycholog otworzył im oczy.Ale dziewczyna najbardziej zaangażowana w pracę nad rozwojem maluchów,zrezygnowała z niej bo...cuż za bardzo się starała i dostawała za to baty od dyrekcji.Bo rodzice nie życzyli sobie żeby coś złego o ich dziecku mówić...przykre.A chodzi tylko o ich dobro,tylko w tych czasach rodzice inaczej to odbierają,zwykle ci dobrze sytuowani niestety.

Unknown pisze...

Moim zdaniem pania wychowawczynie powinno sie poddac obserwacji, Synek dzielny tak trzymac!Ja bym zrobila w szkole niezly nalot i kazala sprawdzic rekord nowego z poprzedniej szkoly,zwrocila bym uwage na stan ,,przed,,kiedy nowego nie bylo czy byly podobne problemy ale mniemam ,ze nie skoro do szkoly wzywana nie bylas.A za nazwanie mego dziecka bandyta poruszyla bym cale kuratorium!
Kasienko nie martw sie prosze.Duzo usmiechu zycze a zawieszka sliczna bardzo.Buziaki

Anonimowy pisze...

wiele lat temu mojego syna, który był duży i co gorsza dobrze wychowany ( czytaj dawał się gnębić) posłałam na judo, nie na karate tylko właśnie judo - obronne, z dużym udziałem ćwiczeń z samokontroli, opanowania itp. Miałe wtedy chyba coś z 11 lat. Chodził ze 2 lata, żadnych sukcesów nie odniósł w sporcie, ale na całe życie nauczył się:
a/ bezpiecznie padać,
b/ nie dać się sprowokować,
c/ świadomości i umiejętności, że jest w stanie 2xwiększego byka położyc na ziemi w moment.
Najpierw przydało mu się w niefajnej szkole, później w pociagach z bandami np. kibiców.
I ta pewność została mu na całe życie. Polecam wszystkim Mamom młodych ludzi, którym dziś w świecie bez zasad jest bardzo ciężko mieć zasady.

KASANDRA pisze...

Kochane bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze, wszystkie wskazówki, wszystkie słowa otuchy ... jak to dobrze że jesteście ...

Buziaki

Katarzynka pisze...

Co za beznadzieja :/ Wychowawca popisał się "umiejętnościami" pedagogicznymi, że ho hooo :/
Sił dużo życzę na tę okoliczność.

Ewa z Przytulnego domu pisze...

Przeczytałam i wściekłam się, bo takie"pedagogiczne podejście" nauczycieli i psychologów szkolnych jest co raz częściej spotykane. Szkoda, że psycholog nie pomyslał o upomnieniu i obserwacji nowego, jego zachowanie powinno być napiętnowane a tak będzie się czuł bezkarny. Mój syn ma teraz 20 lat ale od I kalsy miał problem w grupie ponieważ był spokojny i bardzo drobny. Zazwyczaj najmniejszy w klasie. Więc zawsze sie ktoś znalazł, kto chciał na nim wypróbowac swoje umiejętności. Rozmawiałam często z wychowawczynią, ale ta tylko rozkładała ręce. Nauczylismy syna nie reagować na zaczepki, mówiliśmy, że przemoc jest zła, więc sie nie bronił, unikał aż w końcu musieliśmy zawiesić zasady na kołku i kazać mu sie bronić przed łobuzami. To tez nie pomogło. Skończyło się zmianą klasy i problem zniknął.
Po doswiadczeniach w podstawówce w gomnazjum radził sobie znacznie lepiej. Ale niestety miał takie powiedzenie "szkoła to dżungla, albo ty kogoś zjesz albo ciebie zjedzą" Smutne...

pozdrawiam Cię i mam nadzieję że to koniec takich kłopotów.