niedziela, 17 maja 2009

JAK DZIECI


Dzisiejsza niedziela była wyjątkowa.
I jak bardzo nam potrzebna uświadomiliśmy sobie pod koniec dnia.


Po deszczowej sobocie, niedzielny poranek przywitał nas prawie czystym błękitnym niebem.
Zaczęło się od tego, że babunia z ciotunią zabrały nam dzieci do siebie na działaczkę.
A my ...
No cóż sami pierwszy raz od dłuższego czasu miotając się po mieszkaniu niczym muchy złapane w sieć, zdziczali od tej ciszy jaka zaległa w mieszkaniu, wskoczyliśmy w samochód i heja ... gdzie nas oczy poniosą.


Wylądowaliśmy nad Wisłą w okolicach Ustronia.


Jak się okazało sezon letni w pełni. Wszędzie ludzie rozłożeni na kocach w strojach kąpielowych.
Tłumów co prawda jeszcze nie było jak to w porze wakacyjnej ale sami też nie byliśmy.



Nie przeszkadzało nam to jednak zupełnie w napawaniu się naszą "wolnością".
To, że wyszliśmy z mieszkania tak jak staliśmy nie myśląc zupełnie o strojach kąpielowych też nie było ważne.

Zrzuciliśmy więc buty, podwinęliśmy spodnie do samych kolan by móc chociaż nogi zanurzyć i pochodzić po murkach spowitych wodą.
Mieliśmy ochotę zrzucić dużo więcej, no ale nie wypadało a może zostało w nas odrobinę rozsądku w tym luksusie jaki nas spotkał.

Kiedy zobaczyliśmy jak fantastycznie "buzuje" woda na tych schodkach ... no tu zdecydowanie pożałowaliśmy, że nie mamy odpowiednich strojów.
Cudnie byłoby zanurzyć tylną najbardziej wysuniętą część ciała w tej spienionej wodzie.
A jaki masaż dla dolnej części kręgosłupa. Ech ...


Kiedy tłum ludzi przybywał postanowiliśmy poszukać bardziej ustronnego miejsca.
Znaleźliśmy Potok Brennica w miejscowości Brenna.


I tu dopiero zaczęła się zabawa.
Wyszukiwaliśmy płaskie kamienie rzucaliśmy do wody kaczki przekrzykując się nawzajem i śmiejąc do rozpuku. Niewiele brakowało a każde z nas w tym ferworze zabawy zaliczyłoby przymusową kąpiel w ciuchach.
Jak dzieci. Dosłownie.
Nie mam pojęcia czy ktokolwiek nas widział bo nic w tym momencie się nie liczyło.
Tylko my i ta beztroska jaka nas opanowała do granic możliwości.
Napewno nie wyglądaliśmy jak dorośli ludzie będący rodzicami dwójki dzieci.
I jedno jest też pewne - mistrzami w rzucaniu kaczek nie jesteśmy.



Całą zabawę zakończyliśmy namiętnym pocałunkiem stojąc po kostki w wodzie.
Oj cudnie było ...



Około 17-stej zatęskniliśmy za dziećmi.

13 komentarzy:

Daisy pisze...

W takich okolicznościach przyrody największy sztywniak musiałby zaszaleć! Ooo rany, jak tam pięknie! Polskie krajobrazy są najpiękniejsze na świecie! Rozmarzyłam się...
Pozdrowienia!

sylwia15a pisze...

Eeeee tam....ja się tak nie bawię :-( A gdzie zdjęcie z pocałunkiem ?

13ka pisze...

Jak dzieci ... heh takie chwile udowadniają że nigdy nie dorastamy do tej dorosłości ;)) ... i całe szczęście. Fajnie że potraficie cieszyć się sobą i chwilami które macie tylko dla siebie zazdroszczę i pozdrawiam z rana

Agata's Gallery pisze...

Jak miło czytać takiego posta naładowanego pozytywnymi emocjami:)
Piękne zdjęcia i jak czytam świetne wrażenia, oby częście zdarzały się Wam takiemomenty w życiu.

dorotna3 pisze...

OOO, tak lubię ,My też musimy ... Ale tu fajnie ,trafiłam tu przez Twój miły koment.
A Wisłę znam z TKB .Pozdrawiam !!!

Jo-hanah z Wrzosowej Polany pisze...

I najcudowniejsze jest to, że poważni rodzice dwójki dzieci ciągle maja w sobie coś z dziecka! Tak trzymać!
Takie oderwanie się od codzienności to balsam dla duszy. A miejsca faktycznie prześliczne :D
Serdeczności

KASANDRA pisze...

Takie dni nie zdarzają się często, może dlatego zachowywaliśmy się jak ptaki wypuszczone z klatki na wolność chcące tą wolnością się zachłysnąć.

pozdrawiam

aagaa pisze...

Jakie śliczne krajobrazy i zdjęcia.Pozazdroscić takiego wypadu.
I najważniejsze ,że się dobrze bawiliście.Życzę ci wielu takich chwil...Pozdrawiam

violcio11 pisze...

Jaw wazne sa takie chwile, bez obowiazkow i tropsk. Mieliscie piekny dzien. Zyche Wam wiecej takich dni. Swietne zdjecia, az chce sie zanurzyc w tej wodzie

Kama pisze...

Przy takiej pogodzie i w takim otoczeniu, wcale się nie dziwię, że poszaleliście. Tak trzymać!

Mia pisze...

Znam te miejsca! Też często jeżdżę do Brennej, Wisły i Ustronia. Po Twoim poście od razu zaczęłam planować, kiedy się tam znów wybiorę. A skoro woda już na tyle ciepła, że można brodzić, to nie mogę czekać:)Pozdrowienia!

elka pisze...

Dziećmi jesteśmy zawsze tylko czasami w lawinie obowiązków i spraw nas przytłaczających o tym zapominamy

joanna pisze...

Te zdjęcia to balsam dla mojej duszy, ktora ubóstwia tamte okolice, ale bardzo dawno nie była :)
Dziekuję za mile chwile :))

Koniecznie trzeba zachować i pielegnować w sobie DZIECKO - Wam gratuluję :)
I pozdrawiam