niedziela, 19 kwietnia 2009

KAWIOR DO KĄPIELI


Kolejny weekend minął jak z bicza strzelił. Szybko, zdecydowanie za szybko. To ciekawe - kiedy pracowałam zrozumiałe było takie myślenie. Ale teraz ? Kiedy jestem w domu to w zasadzie każdy dzień mogę traktować jako ten weekendowy. Bo niczym od weekendowego się nie różni. Ale myślę tak, może dlatego, że lubię kiedy mąż jest w domu. Czuję się wtedy bezpieczniejsza i spokojniejsza. Tak już mam. Kocham kiedy jest blisko, krząta się po domu, majsterkuje, coś wymyśla z lepszym czasem z gorszym skutkiem.


Pogoda dopisała. Słoneczko świeciło, co prawda w piątek i w sobotę postraszyło ciemnymi chmurami ale na straszeniu się na szczęście skończyło. Chłodno co prawda ale słonecznie.
Nie narzekam bo lubię jak jest chłodniej. Za upałami nie przepadam choć kocham słońce całą sobą.



Dopiero co dosłownie moje dzieci zakończyły wirusowe przeziębienie a dziś znów syn spędził niedzielę w łóżku z wysoką gorączką. Od trzech miesięcy przerabiam wirusowe przeziębienia, grypy żołądkowe itp. Choruje albo jedno, albo drugie, albo (i to już jest masakra) oby dwoje.
I tak wkoło macieja.



Zmęczona już tym jestem przyznam szczerze. Strasznie dużo nerwów i stresu mnie to kosztuje. Zresztą jak wszystko co dotyczy dzieci. Mój mąż zawsze mnie uspokaja słowami typu "to TYLKO przeziębienie" ale ja należę do tej grupy ludzi którzy potrafią najmniejszy problemik wyolbrzymić do niebotycznych wręcz rozmiarów.


Postanowiłam się więc dziś odstresować. Nie przepadam za dłuuuugim wylegiwaniem się w wannie, ale dziś uznałam to za konieczność. Dawno temu stałam się posiadaczką kawioru.
Do kąpieli. W solach, płynach już się pławiłam. W kawiorze jeszcze nie.
Stał więc w łazience i czekał na odpowiedni moment. I dziś nastał. Ten moment. I nie powiem - rozkosz dla ciała. I nie tylko bo zapach też świetny - w końcu powiew morskiej bryzy.
Pełną ofertę kawiorów i nie tylko znajdziecie tutaj . Polecam.


Zdjęcia oczywiście nie w naturalnej scenerii czyli nie w łazience. Wściekła jestem bo napstrykałam tych zdjęć w łazience ogrom i wszystkie nadawały się do kosza. I tam zresztą wylądowały.
Nieładne jakieś takie i nie ostre. Kompletnie nie wychodzą mi zdjęcia bez naturalnego światła czyli takie właśnie jak w łazience gdzie wyłącznie halogeny świecą. Sama nie wiem czy ze mnie żaden "fotograf" czy aparat do kitu (zdecydowanie inne określenie ciśnie mi się w tej chwili na usta ale niech będzie).
Po kilkudziesięciu ujęciach skapitulowałam i wyniosłam kawior z jego naturalnego "środowiska" czyt. łazienki do kuchni na stół. Kupy się to nie trzyma ale trudno.
Te od ideału też odbiegają niestety.

8 komentarzy:

Renata pisze...

No Wiesz.... kawior jakby na to patrzeć, w kuchni też znajduje swoje miejsce (przed przemieszczeniem się na salony), a że ktoś wymyślił kąpielowy no to ze stołu powędrował do wanny ;-))))))))))))))))
Pomysł jednak dobry, chyba się skuszę i zastosuję bo u mnie podobnie jak u Ciebie. Właśnie wyleźliśmy z kolejnego w tym roku zapalenia płuc. I jedno i drugie oczywiście. Małgosia teraz dostaje ribomunyl lek uodparniający, bo i ja zaczynam panikować, choć w kwestii chorób dzieci byłam kiedyś siłą spokoju.
Pozdrawiam serdecznie

Jo-hanah z Wrzosowej Polany pisze...

Przede wszystkim to dużo zdrówka dla Was wszystkich. Biedne dzieciaczki, a Wy razem z nimi....
Doskonale rozumiem woje rozterki weekendowe. Od kiedy pracuję w domu weekend tylko tym różni się od reszty tygodnia, że mąż jest w domu...
Kawior świetny, a strona tej mydlarni mnie oczarowała! Dzięki za adres

aagaa pisze...

Ale cudny kolor tego kawioru..
Oj ale bym poleżała w takiej wodzie..
Zdrówka zyczę dzieciaczkom Twoim.ja miałam całą zimę spokój,nie chorowali wcale.A wczoraj i jeden,i drugi kaszel,glut do pasa...Niestety ,zdradliwe to wiosenne powietrze..
Pozdrawiam serdecznie..

KASANDRA pisze...

Dzięki stokrotne dzięwczęta za słowa otuchy. Zgadza się wiosna piękna ale jakże zdradliwa a kawior polecam, do kąpieli bo ten do jedzenia to nie bardzo - nie lubię.

Ania. pisze...

Hej.Zaczne od motylkow:-)Pomysl swietny i taki wiosenno-lekki:-)Napewno beda stanowily piekna dekoracje nie tylko dziecinnego pokoju.Wiosenna salatka wyglada tak apetycznie,ze moj brzuch zaczal ,na jej widok ,wydawac dziwne dzwieki.A do kolacji jeszcze daleko:-/No i kawior.Hmmm. Nie wiedzialam,ze istnieje takowy do kapieli,ale wyobrazam sobie przyjemna kapiel:-)Pozdrawiam cieplo i mam nadzieje,ze dzieci szybko wroca do zdrowia.Ania

KASANDRA pisze...

Witaj Anulko bardzo dziękuję Ci za przemiłe słówka

Pozdrawiam cieplutko

alewe pisze...

Oj doskonale wiem co znaczy mieć "choruszka" w domu,ja mam jednego i nerwy zszarpane a co dopiero z dwójką :).Taka kapiel i to codziennie jak najbardziej wskazana,dla zdrowia własnego i rodziny-bo przecież ktoś musi to wszystko ogarnąć i byś "dyżurnym" lekarzem a taka "zreleksowana" mama na pewno da radę :D
pozdrawiam ciepło i życzę duuuuuużo zdrowia dla pociech

KASANDRA pisze...

Dziękuję serdecznie alewe i pozdrawiam